Gdy rozpoczęła się moja pierwsza lekcja surfingu prowadząca wzięła nas na brzeg plaży. Siedzieliśmy w kółku na ubitym piasku i patrzyliśmy jak rysuje palcem coś w kształcie grzyba. Co to było – nikt nie wiedział.
Pływając na surfingu (oraz wpław) trzeba uważać na prądy wsteczne (strunowe, wciągające, rip current). Dlaczego? Ponieważ nawet z płytkiej wody mogą Was wciągnąć na środek oceanu/morza. Dopływając do brzegu woda w jakiś sposób musi wrócić w głąb morza. Właśnie te prądy wsteczne są jakby strumieniem, drogą powrotną w głąb. Działanie prądów można przedstawić jak poniżej.
Prąd wsteczny potrafi „zabrać” pływającą osobę nawet z wody o głębokości do kolan. Wystarczy, że fala zwali kogoś z nóg – już prąd może porwać taką osobę.
Jak sobie poradzić, gdy porwie Was taki prąd? Podczas pierwszego dnia szkolenia dowiedziałam się, że na pewno nie można starać się go pokonać. Tylko stracimy energię. Lepiej od razu pomachać lub w inny sposób wezwać pomoc. Jeśli nikogo nie ma w pobliżu – też nie powinniśmy walczyć z prądem. Lepiej poczekać i odpłynąć razem z prądem do końca. Później odpłynąć w prawo lub w lewo i dopłynąć do brzegu razem z falami.
Surfując mamy deskę zawsze przy sobie – ona zawsze pomoże nam w trudnych sytuacjach.
Takie informacje otrzymałam pierwszego dnia szkolenia i nie powiem, aby pomogło mi to w ogarnięciu obawy przed utopieniem 😉 Ale chociaż byłam przegotowana na najgorsze.
Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.